Kronika zdjêæ DA

kalendarium

Trybsz 2005/06
Wyjazd sylwestrowy
26 grudnia 2005 - 3 stycznia 2006
ABY OBEJRZEÆ ZDJÊCIA KLIKNIJ NA PONI¯SZY OBRAZEK!

By³a ju¿ bardzo pó¼na godzina. Noc by³a mro¼na. Dworzec Wschodni nie nale¿y do najprzyjemniejszych miejsc o tej porze roku, je¶li w ogóle o jakiejkolwiek nale¿y. Na peronie kilka znajomych twarzy, choæ wiêkszo¶æ zdecydowanie obca. Kto¶ siê spó¼nia; musi jeszcze kupiæ bilet. T³um ludzi, z których czê¶æ przemieszcza siê z jednego koñca szarego i ¶mierdz±cego peronu na drugi, my¶li tylko o jednym: jak najszybciej dopchaæ siê do poci±gu i zaj±æ przedzia³. Nagle has³o przez semafor i poci±g wje¿d¿a na peron. Wy¶cig siê rozpocz±³. Prêdzej. Byle dorwaæ przedzia³ albo chocia¿ jakie¶ wolne miejsca siedz±ce. Pospiesznie przepychamy siê miêdzy lud¼mi, niejednokrotnie doprowadzaj±c ich do niemal¿e namacalnej w¶ciek³o¶ci. Siadamy. Rozdzieleni po ca³ym poci±gu po kilka osób w przedziale. Chwila odpoczynku po wyczerpuj±cej gonitwie i k³ótniach na korytarzu. Szybko, kto¶ znalaz³ przedzia³y na koñcu poci±gu. Wszyscy zgodnie przepychamy siê przez zat³oczone korytarze do trzech umieszczonych obok siebie kojców. Upychamy siê. Mo¿na ju¿ odetchn±æ... Przedzia³ nie jest najwygodniejszy. Ogrzewanie popsute: albo jest za ciep³o, albo w ogóle nie grzeje. Teraz mo¿emy siê poznaæ. Jeszcze obcy, przedstawiamy siê sobie nawzajem, ods³aniaj±c trochê swojej historii. Po paru godzinach rozmów o wszystkim, przedzia³ zasypia. Pozosta³e dwa ju¿ ¶pi±, choæ z pewnymi wyj±tkami, nie wykoñczonymi trudem podró¿y. Pewnie i ja bym spa³, gdyby nie ten wszechpanuj±cy, niezwykle dra¿ni±cy nozdrza zaduch Musieli¶my zamkn±æ okno, gdy¿ siedz±cym przy drzwiach zrobi³o siê zimno; ja mia³em w±tpliw± przyjemno¶æ siedzenia przy grzejniku. Nie wytrzyma³em, musia³em wyj¶æ z przedzia³u. Mimo ¿e nie by³o ciep³o na korytarzu, wola³em to, ani¿eli siedzenie i zastanawianie siê, kiedy górna czê¶æ uk³adu oddechowego odmówi mi pos³uszeñstwa. Wreszcie zaczê³o ¶witaæ. Pozwoli³em sobie na powrót do klatki, która przez wielu uznawana jest za niewiarygodnie wygodny ¶rodek transportu. Ogrzewanie chyba znowu siê wy³±czy³o, bo nie odczu³em ju¿ tego morderczego gor±ca. Zosta³a jeszcze tylko godzina z niewielkim hakiem i mo¿na by³o opu¶ciæ poci±g. Dojechali¶my do Nowego Targu.

Dla wiêkszo¶ci obozowiczów podró¿ chyba nie by³a tak uci±¿liwa. Przynajmniej takie robili wra¿enie. Wszystkim dopisywa³ dobry humor, którego nie zmrozi³ nawet spacer na dworzec przy temperaturze wybitnie ujemnej (da³bym g³owê, ¿e by³o minus piêtna¶cie). Powoli dociera³o do mnie, ¿e warto by³o siê t³uc poci±giem taki kawa³ drogi. Jeszcze tylko krótka podró¿ autobusem i byli¶my na miejscu. Szybko roz³adowali¶my plecaki z auta (pilnie obserwowani przez starsz± pani±, pod której oknem zatrzyma³ siê bus) i przeszli¶my do miejsca docelowego naszej podró¿y, przez niektórych - nie wiem czemu - nazywanego baz±. Agatka rozdzieli³a pokoje i po krótkim ¶niadaniu, ¿eby nie traciæ dnia, po³owa ekipy, która tak naprawdê stanowi³a znaczn± wiêkszo¶æ, pojecha³a na stok, a druga "po³owa" posz³a na spacer. O ile do tej pory nie mog³em okre¶liæ mojego po³o¿enia mianem szczê¶liwego, o tyle teraz mia³o siê wszystko zmieniæ. Tak rozpoczêli¶my nasz ekscytuj±cy i pe³en Bo¿ej mi³o¶ci pobyt w wiosce o niezwykle tajemniczej nazwie Trybsz. (...) - zapis neurologiczny uczestnika wyjazdu Jakuba K.

Ten wyjazd by³ dla mnie nowo¶ci± pod wieloma wzglêdami: nowy duszpasterz, nowe duszpasterstwo i nowi ludzie. Choæ wiedzia³em jak mniej wiêcej wygl±da taki wyjazd, by³em zaskoczony panuj±c± na nim wyj±tkow± atmosfer±. Mo¿ecie zapytaæ, co mog³o byæ takiego wyj±tkowego? W gruncie rzeczy nic. Szara codzienno¶æ wyjazdowa, je¶li mo¿na by tak rzec. Rano - jak to zwykle bywa z dominikanami - jutrznia, ¶niadanie, a potem czê¶æ grupy wyje¿d¿a³a na stok, a druga czê¶æ, choæ mniej liczna, wybiera³a siê na piesz± wycieczkê po tamtejszych terenach. Wieczorem, po powrocie do bazy, kolacja i msza albo msza i kolacja - w zale¿no¶ci od dnia - i tak przez ca³y tydzieñ. Plus, wieczorne integracje: picie piwa i grzanego wina oraz zabawy pt. "Owoce", czyli "uderz Jarka" i "posied¼my w ko³o", czyli "dowcipy o orzeszku". I jakbym móg³ zapomnieæ o wspólnym ¶piewaniu... Choæ s± to ciekawe zajêcia i nieco zbli¿aj±ce, to - tak na dobr± sprawê - nie budowa³y nadzwyczajnego klimatu. By³ to kolejny wyjazd z postaciami o zró¿nicowanej osobowo¶ci. Wiêc czemu napisa³em, ¿e by³ to ekscytuj±cy wyjazd? Kruczek kryje siê miêdzy wierszami, a raczej miêdzy osobami. Genialn± atmosferê tego wyjazdu stworzyli¶my my sami - uczestnicy. To jak siê do siebie odnosili¶my, patrzyli¶my na siebie, jak siê rozumieli¶my i to, o czym rozmawiali¶my podczas ¶niadañ i kolacji - kto by³, ten rozumie. To jak wspólnie potrafili¶my sobie umiliæ czas na stoku (niezapomniany "granat" i "ochrona prezydenta") oraz to jak prowadzili¶my p³omienne dyskusje na szlaku, który bywa³ czêsto trudnym przeciwnikiem. Du¿e poczucie humoru u naszych kompanów i kompanek obu grup dawa³o si³y do przetrwania ciê¿szych momentów. Do tego nale¿y dodaæ kazania O. Janusza, który okaza³ siê byæ osob± niezwykle otwart± zarówno na drugiego cz³owieka jak i na ducha ¶wiêtego. A trzeba tu zaznaczyæ, ¿e w pierwszym kontakcie nie sprawia wra¿enia osoby empatycznej. "Jak zobaczy³em Ojca na dwudziestce po raz pierwszy skojarzy³em tê posturê boksera i twardy glos z ojcem chrzestnym albo Alem Capone. Czu³em siê tak, jakby kto¶ mi sugestywnie mówi³, ¿e albo bêdê pobo¿ny albo za rogiem klasztoru wielki go¶ciu spu¶ci mi ³omot. A tu nagle okaza³o siê, ¿e z Ojca wra¿liwy cz³owiek, a to co Ojciec g³osi, jest poruszaj±ce i s³ucha siê tego w skupieniu." - Micha³ Bogucki uczestnik wyjazdu. To wszystko sprawi³o, ¿e da³o siê odczuæ Bo¿± mi³o¶æ, która - za przyczyn± Ducha ¦wiêtego - nape³nia³a nasze serca i pozwoli³a pog³êbiæ nasze relacje oraz zawi±zaæ nowe przyja¼nie. Dodatkowo, przez ca³y wyjazd towarzyszy³ nam ¶w. Jan w swojej ewangelii, co my¶lê, ¿e te¿ nie odbi³o siê bez echa w naszych relacjach. Wielka rado¶æ, która wrêcz emanowa³a z obozowiczów, by³a tego ¿ywym przyk³adem. I choæ zdarza³y siê drobne nieporozumienia, jak choæby próba znalezienia miejsca na nocn± integracjê i pogodzenie tego z osobami, które chcia³y ju¿ spaæ albo zgubienie trasy podczas spaceru, to wydaje mi siê, ¿e ten wyjazd pozostanie na d³ugo w pamiêci zarówno mojej jak i pozosta³ych "Trybszan" jako pe³en mi³o¶ci, rado¶ci i przyja¼ni.

Megau¶cisk dla wszystkich "Trybszan".

Kuba Bardzo Wdziêczny

oprac. Kuba K.
data udostêpnienia na stronie: 16.05.2006


fot. ¶limor, Adam, Kabi, Doro