Kronika zdjęć DA

kalendarium

Hala Boracza 2003
Długi weekend majowy
1 - 4 maja 2003

"Majówka 2003" była jak dotąd największym wyjazdem z Duszpasterstwem Akademickim, wyjechało mianowicie, wliczając naszego duszpasterza Ojca Mirosława, 53(!) osoby - w pociągu ponad połowa wagonu była nasza :-) !

Z Warszawy wyruszyliśmy naszym ulubionym pociągiem o 20.57 z Warszawy Wsch. - jeśli lubisz lub chcesz jeździć w góry z DA, zacznij się do niego przyzwyczajać, przez ostatnie pół roku DA przemieszczało się nim przynajmniej 3 razy ;-) . Nasz duszpasterz, nie znoszący nocnych wojaży, zniósł podróż ze świętą cierpliwością (i stoperami w uszach). Po przesiadce i ostatecznym porzuceniu pociągu jako środka podróży, przesiedliśmy się koło 4 w nocy do gimbusa. Potem o świcie czekała nas ostateczna przechadzka, pod górę wśród spokojnego szmeru strumienia, na Halę Boraczą, gdzie mieliśmy naszą bazę. Końcowe podejście przywitało nas deszczem... A ktoś się po drodze zgubił... Narobili nam strachu, ale dzięki Bogu znaleźli się po jakichś 2h. Pamiętajcie, żeby w górach trzymać się grupy!

Po paru godzinach snu, czekało nas przedpołudniowe śniadanie i wyruszyliśmy na szlak... Tam na szczycie pobliskiej góry odprawiliśmy popołudniową jutrznię, która okazała się potem (ze względu na użyty pomyłkowo tekst - nieszporami :-) ). Jutrznie i nieszpory były stałymi elementami tego wyjazdu, jak i większości wyjazdów z DA. Nieodłącznym elementem naszego dnia była też msza Święta, którą celebrował Ojciec Mirosław, a w której uczestniczyli też nasi gospodarze (państwo Krzus - których serdecznie pozdrawiamy), a także turyści mieszkający na Hali.

Wędrówki po górach! Cóż, były głównym punktem programu dnia i tym na co zdecydowana większość czekała. Wyruszaliśmy po jutrzni i śniadaniu około 10.00. I zajmowały większość dnia. Wędrowaliśmy wśród przepięknych widoków i w odmianie od warszawskiej rzeczywistości, świeżego powietrza. Pogoda była dosyć dobra, w piątek mocniej przypiekało słoneczko. Niestety w sobotę padało prawie cały dzień i wszyscy (prócz najlepiej zabezpieczonych) przemokli do suchej nitki, ale i tak było fajnie.

Ze względu na liczbę osób i scholę, która miała ćwiyczyć śpiewy na wyjeździe, dzieliliśmy się na 4 grupy, długą i krótką, a w każdej z nich na szybką i wolną. W rzeczywistości wychodziło tak, że przynajmniej dwie grupy, albo nawet wszystkie, przemierzały dużą część szlaku razem - sprzyjało to integracji i zawieraniu znajomości. Wracaliśmy, często trochę padnięci, między 15 a 17. Potem obiad (mniam!), podzielony na dwie tury i upragniona kąpiel (niestety często w zimnej wodzie). Po objedzie msza święta. A potem... Wieczorny gwóźdź programu - BAWIK!!! Czyli Bardzo Atrakcyjny Wieczór Integracyjno-Kulturalny :-) Program każdego wieczoru zapewniały różne grupy DA, tzn. moralność, biblia, schola oraz taniec i siatkówka. Wszystkie się podobały, ale największy sukces zdobył chyba BAWIK Scholi z przewodniczącym Krzysiem. Integrowaliśmy się podczas zabawy m.in. w "sąsiadów", "zajączki", na dyskotece, śpiewaniu piosenek, kalamburach itp. W czasie jednej z nich góry zostały ochrzczone trutniami, szlak - rostbefem, schronisko - rurą, a chodzenie - grabieniem. Dla wielu osób zabawy kończyły się późno w nocy.

Cztery dni minęło szybko. I to był jedyny minus tego wyjazdu. Przy tak dużej grupie, przez tak krótki czas nie sposób było wszystkich poznać, ale i tak dziękujemy Panu Bogu za spędzony razem czas w naprawdę super atmosferze. Wracaliśmy w niedzielne popołudnie, a wyjazd żegnała z nami piękna słoneczna pogoda, która towarzyszyła naszemu pociągowi, aż po sam złocisty zachód słońca. Na stacji, do której dowiózł nas nasz gimbus, na cześć organizatorki wyjazdu - Agaty, odśpiewaliśmy hymn! Jako że wyjazd był krótki, braki w integracji nadrabialiśmy jeszcze w pociągu. Było naprawdę super.

Więcej takich wyjazdów!

oprac. Michał T.
04.06.03.

fot. Piotr Rzewuski