Kronika zdjêæ DA

kalendarium

Majówka 2006
D³ugi weekend majowy na Hali Boraczej
28 kwietnia - 3 maja 2006
ABY OBEJRZEÆ ZDJÊCIA KLIKNIJ NA PONI¯SZY OBRAZEK!

Jak zawsze spotkali¶my siê o umówionej godzinie na dworcu wschodnim. Kiedy dotar³em byli ju¿ prawie wszyscy. Brakowa³o tylko jednej osoby-najwa¿niejszej O. Janusza. Rozpocz±³ siê w³a¶nie d³ugi weekend majowy. Ludzie ruszyli na spotkanie z przygod± i przyrod±. Miasto zosta³o zakorkowane. Ojciec zosta³ uwiêziony po¶ród dzikiego t³umu, gdzie¶ po¶rodku miasta na ulicy. W ostatniej niemal chwili wy³oni³ siê na peronie i wsiad³ do poci±gu. Ruszyli¶my w ¶wiat, ku nowemu, ku nieznanemu, ku poznaniu i uduchowieniu. Poci±g potoczy³ siê po torach. Byli¶my szczê¶liwi ¿e nasze ¿ycie zostanie wzbogacone o nowe prze¿ycia, wra¿enia. Noc± dotarli¶my do ¯ywca, a stamt±d autokarem dojechali¶my do Ska³ki. By³o ju¿ chyba daleko po pó³nocy, kiedy znale¼li¶my siê po¶ród ciemnego, gêstego, mrocznego lasu. Dalsz± drogê musieli¶my przebyæ pieszo. Droga wiod³a pod górê, krêc±c siê i wij±c po¶ród ska³. Towarzyszy³a nam szum potoku. Niebo by³o spowite chmurami a my szli¶my o¶wietlaj±c sobie drogê ¶wiat³em naszych komórek. Kiedy dotarli¶my do bazy by³o ju¿ pó¼no, wiêc od razu poszli¶my spaæ.

Zacz±³ siê nowy dzieñ, który przywitali¶my hymnem do Pana. Po Jutrzni i ¶niadaniu wybrali¶my siê w góry. Ojciec zabra³ nas na Halê Lipowsk±. Szlak wiód³ przez dzikie, poro¶niête gêstymi g±szczami lasy, pokryte jeszcze grub± warstw± ¶niegu. Hale i ³±ki pokryte by³y bujnym kwieciem. Ca³± ta krainê pokrywa³a mg³a, która swym p³aszczem otula³a ka¿de ¿ywe stworzenie. By³a to niczym nie koñcz±ca siê Opowie¶æ z Narnii. A my parli¶my na przód, przed siebie gwarz±c i rozmawiaj±c. Inni jeszcze w majestacie przyrody my¶lami uciekli do ¶wiata wspomnieñ i marzeñ. Po drodze podczas krótkiego postoju puszczali¶my latawce. Zatrzymali¶my siê na chwilê w schronisku na niewielki posi³ek. Rado¶ni i u¶miechniêci wrócili¶my na obiad. Msz± ¶w. zakoñczyli¶my dzieñ. Wieczorem przy kominku wszyscy razem zebrani bawili¶my siê w zabawê wymy¶lon± przez Kubê. Ka¿dy musia³ wymieniæ po kolei wszystkie imiona osób, które by³y na wyje¼dzie. Jest to naprawdê dobra metoda aby zapamiêtaæ wszystkich.

Nastêpnego dnia rano obudzi³ nas kogut. ¦niadanie jak zwykle czeka³o ju¿ przygotowane. Tym razem wyprawa by³a nieco l¿ejsza ale jednak dla niektórych z nas okaza³a siê zbyt trudna. Pewna grupka oddzieli³a siê od nas ju¿ przy pierwszym napotkanym ¶niegu. No có¿ w ¿yciu cz³owieka bywaj± s³abe chwile kiedy nie mo¿e i¶æ dalej i wraca. My poszli¶my dalej. Czy by³o warto? Niech to bêdzie tajemnic± ka¿dego z nas. Pokonali¶my w³asne s³abo¶ci. Nie bali¶my siê podj±æ trudu, nie straszne by³y dla nas ¶nieg i woda. Liczy³o siê tylko to co jest przed nami. I tak przemierzyli¶my kolejne po³acie lasu. Ju¿ na pocz±tku spotkali¶my charakterystyczne dla tych obszarów owcze stada. Ile¿ to by³o rado¶ci kiedy mogli¶my podziwiaæ piêkno gór. Ca³y ich majestat i wielko¶æ wzbudza³y w nas pokorê. Doszli¶my do ¯abnicy a z tamt±d asfaltem prosto do domu na obiad. Po drodze odmówili¶my ró¿aniec. Dzieñ zakoñczyli¶my Msz± ¶w., wszak by³a to tez niedziela. Wieczorem po nieszporach siadali¶my wokó³ rozpalonego ognia w kominku i gawêdzili¶my. Czasami do pó¼nych godzin nocnych grywali¶my w mafie albo w ³apki. Na zewn±trz panowa³a g³ucha cisza. To noc opowiada³a ludziom bajki na dobranoc by szli spaæ.

Nasta³ poniedzia³ek. By³o pochmurno. Dzisiejszego dnia wybrali¶my siê na Barani± Górê. By³a to najtrudniejsza i najd³u¿sza trasa podczas naszego wyjazdu. Szli¶my gêstym, ciemnym, ¶wierkowym lasem. Po drodze mijali¶my ogromne po³acie powywalanych drzew. Przez niektóre z nich przysz³o nam siê przedzieraæ. By³o du¿o ¶niegu, niektórzy zapadali siê a¿ do pasa. Twardo szli¶my dalej. By³o ch³odno. Dziewczyny z weterynarii opowiada³y straszne historie o zwierzêtach. Odpowiedzialni dyskutowali nad problemami obecnego ¶wiata. Inni jeszcze walczyli ze ¶niegiem. Ale i tak wiêkszo¶æ trasy przebyli¶my w milczeniu. Ten trud zosta³ nam wynagrodzony. Ze szczytu podziwiali¶my Beskid ¦l±ski. Po powrocie opowiadali¶my innym to co ¿e¶my widzieli. Wapniaki zazdro¶cili nam kondycji. Tego wieczoru szefostwo pozwoli³o na urz±dzenie dyskoteki. Ale bawi³a siê nie znaczna grupka osób. Reszta posz³a spaæ.

We wtorek w góry wybra³y siê jedynie pojedyncze osoby. Zmêczenie, po zimie jeszcze nie odzyskana kondycja nie pozwoli³y na dalsze wêdrówki. Znale¼li siê i tacy, którzy postanowili poje¼dziæ konno. By³ to ostatni dzieñ spêdzony w górach. Noc± przy zapalonych ¶wiecach s³uchali¶my muzyki. Ka¿dy z nas mia³ zabraæ ze sob± swoj± ulubion± piosenkê. Zamy¶leni i zas³uchani trwali¶my razem. Noc zdawa³a siê wyd³u¿aæ aby ta chwila trwa³a d³u¿ej. Smutek ogarn±³ wszystkich. Nastêpnego dnia mieli¶my powróciæ do rzeczywisto¶ci. Czeka³ nas powrót.

I tak nasta³ ten moment. Po¿egnanie z górami. Koñczy³ siê pewien krótki rozdzia³ w naszym ¿yciu. Trzeba by³o wracaæ. Ka¿dy z nas pozostawi³ cz±stkê siebie w tych górach. Na pocz±tku obcy sobie ludzie stworzyli pewien kr±g, który dawa³ pewnego rodzaju bezpieczeñstwo. Zosta³y zawarte nowe znajomo¶ci, przyja¼nie. Stare siê umocni³y. A ¶wiat stoi jak sta³ niewzruszony na ludzk± niedole. Podczas tego krótkiego pobytu wielbili¶my Boga za jego wielko¶æ i mi³o¶æ. Dziêkowali¶my mu za jego dobrodziejstwa. Dziêkujemy Mu za czas spêdzony razem. Dziêkujemy te¿ Ojcu Januszowi, prezesowi Kubie, Ma³gorzacie i Oli oraz uczestnikom za wspólna modlitwê i wspólnie przebyty czas.

Do warszawy wrócili¶my poci±giem. Po d³ugich po¿egnaniach na dworcu wszyscy rozeszli siê w swoje strony. Podró¿ dobieg³a koñca.

Piotr Rafa³ Cieloszczyk
Maj 18 V 2006


fot. Kasia Bieñkowska, ol:)