Kronika zdjêæ DA

kalendarium

Sylwester 2003
Hala Boracza
26 grudnia 2003 - 4 stycznia 2004
ABY OBEJRZEÆ ZDJÊCIA KLIKNIJ NA PONI¯SZY OBRAZEK!

26 grudnia 2003 roku, weso³a sfora SADystów porzuci³a ¶wi±teczne s³odycze, karpie, uszka i ró¿ne inne dobro¶ci, aby oddaæ siê bia³emu szaleñstwu. Po wielogodzinnym kiszeniu siê w poci±gu, podwózce busikiem i mozolnym drapaniu siê pod górê, znale¼li¶my siê na Hali Boraczej. Dodam mo¿e, ¿e by³a chyba druga w nocy, mróz, ¶lizgawica i ciemno. Dziêki Miko³ajowi zlokalizowali¶my cha³upê, w której mieli¶my siê zatrzymaæ i wtarabanili¶my siê do ¶rodka. Gospodarze wiedzieli wcze¶niej co siê ¶wiêci, dziêki czemu uniknêli¶my poszczucia psami. SADy¶ci opanowali dom. Zimno na zewn±trz i co gorsza wewn±trz, ale trudno, sk³oniwszy g³owy SAD pad³ zm(r)orzony snem, a¿ Boracza zadygota³a w posadach.

Dzionek obudzi³ nas piêkny i taki ciep³y, ¿e a¿ ¶nieg postanowi³ ¿e siê up³ynni. Nie trac±c czasu, po sta³ych elementach dnia (pobudka, zêby, jutrznia, wcinanie..) rozproszyli¶my siê po stokach i szlakach. Je¼dzili¶my i chodzili¶my zaciekle, a¿ do obiadu, który mia³ miejsce miêdzy 16 a 17:00. ¦niegu za¶ ubywa³o. Nie by³o z nami ani jednego Ojca, ni nawet Brata, wiêc czas który normalnie po¶wiêciliby¶my na mszê, mogli¶my spokojnie spo¿ytkowaæ w schronisku. Wieczór spêdzili¶my no podjadaniu, gadaniu, hazardzie, spaniu, konserwacji sprzêtu, myciu g³owy itd. I tak min±³ wieczór i poranek, bardzo przyjemny dzieñ drugi".

W nocy, ponoæ zaczêli paliæ w piecu i by³o ju¿ cieplej, ale i tak nie ka¿dy to odczu³. Ja nie wiem, bo w odró¿nieniu od tych co nie odczuwali, spa³em. Ten dzieñ nie by³ jak co dzieñ, co jednak nie odró¿nia³o go od innych. Do ciekawszych dokonañ SADystów, nale¿a³a dewastacja najbli¿szego wyci±gu. Co ciekawe, odbi³o siê to szerokim echem w okolicy i gdzie nie posta³a nasza noga, tam zawsze byli¶my serdecznie witani i oferowano nam zaskakuj±ce bonifikaty na karnety. Maj±c na koncie takie osi±gniêcia, wszystkim dopisywa³ humor, apetyt i dobre pomys³y na dalsze spêdzanie wolnego czasu. Jedynie ¶nieg, przera¿ony tym co zasz³o, mkn±³ w dó³, pod postaci± potoczków, jedynie przestaj±c w ka³u¿ach i bajorach, by ³ypn±æ na dalszy bieg wydarzeñ. A my zrobili¶my u¿ytek z sanek, pigu³ i schroniska na czubku Bo-raczej ... nie?

Kolejnego dnia, do³±czy³ do nas Ojciec Micha³ OP, z razu przechrzczony Marianem i kolejna dawkê SADystów. Od tego momentu byli¶my ju¿ grzeczni i codziennie razem z Fretkami, którzy mieszkali kawa³ek powy¿ej nas, uczestniczyli¶my we mszy. Niestety z zimowej aury zosta³y liczne bia³e placki na czarnym b³otku, przez co tylko wêdrowcy opu¶cili nasze gniazdo. Prze³amanie impasu przyniós³ dopiero, nastêpnego popo³udnia, przyjazd wielebnego O. Miros³awa wraz z ostatni± parti± sadzonek. Naturalnie do tego czasu nikt z nas nie pró¿nowa³. Jedni myli g³owê, drudzy byli w sklepie, a jeszcze inni zje¿d¿ali na sankach i wcierali w siebie resztki bia³ego. Stan± nawet ostatkowy ba³wan. ¦wie¿o przyby³ych, tak bardzo pali³a ochota do jazdy, ¿e uda³o im siê namówiæ jeszcze kilkoro z nas i ruszyli¶my na stok. Warunki by³y op³akane. Po nieszporach, mszy i kolacji, czê¶æ ze spokojem ducha posz³a myæ g³owy a inni, co bardziej nieodporni na trudne warunki, udali siê topiæ smutki w schronisku.

Po nocy, przyszed³ dzieñ. Czyli bez wiêkszych zmian, a jednak dzieñ specjalny. Ostatni w roku, prze³omowy. Apogeum odwil¿y. Dzieñ w którym Ja¶ i Jurek zdobyli Pilsko (siekierka!). Równie¿ tego dnia pod wodz± Ojców ruszy³y ekspedycje na Halê Lipow±, jak mawiaj± Boraczanie, miejsce ostatniej ostoi ¶niegu. Aj, jak tam by³o ¶wietnie! Najpierw dwugodzinne podej¶cie, ze sprzêtem na plecach. Czarnym szlakiem, po stromi¼nie, im bardziej na pó³noc tym zimniej, kopny ¶nieg. W nagrodê piêkne widoki i godziny je¿d¿enia w przyzwoitych warunkach. Do najlepszych akcji zaliczam nocny zjazd z Lipowej, po¶ród drzew, b³yskiem w dó³, w ciemno¶æ. Wieczorem przyszed³ czas na ¶wiêtowanie. Sado-Freto zabawa by³a przednia. Nowy rok powitali¶my Msz± ¦wiêt±, po której udanie kontynuowali¶my imprezkê.

Pierwszy stycznia 2004 roku leniwym by³ dniem, ale za to nios±cym now± nadziejê, gdy¿ po usilnych modlitwach, zaczê³o sypaæ!! Ciekawym zdarzeniem by³a bitwa o sanki, które w ¶wi±tecznym upojeniu zgarnêli nam poprzebierani za diab³y kolêdnicy. Zero-drugi by³ orgi± ¶nie¿nych szaleñstw. Niestety, wtedy te¿ zaczêli¶my siê rozje¿d¿aæ do domów. Kolejne dni by³y fantastyczn± zabaw± w ¶wie¿utkim ¶niegu.

Czwartego stycznia, z samego rana, gospodarz zaprzêgn± konia do sañ, a my za³adowali¶my na nie baga¿e i samemu, na du¿ych lub ma³ych sankach kuligowali¶my w dó³. Potem bus, poci±g i Warszawa.

Nie muszê chyba dodawaæ, ¿e by³o zar±bi¶cie i ¿e SNOWBOARD RULEZ !

mb. alias ancymoon
20.06.2004
zdjêcia dodane 31.10.2006


fot. Pawe³ W.